czwartek, 18 września 2008

Nie czynić zła i nie dać z siebie robić idioty. Rozmowa ze Zbiokiem.

KASZEL: Jesteś jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów polskiej sceny street artu. Znany jesteś też na świecie. Nawiązałeś współpracę z Pictures on Walls, twoje prace zostały opublikowane w Street Sketchbook Tristana Manco, brałeś udział w wielu międzynarodowych wystawach. Czy czujesz, że odniosłeś sukces i jak to na ciebie wpływa?

ZBIOK: Witam. Nie mam zielonego pojęcia, czy osiągnąłem sukces czy też nie, nie myślę o tym, nic nigdy w życiu sobie nie zakładałem, więc nie można mówić o realizacji jakiegokolwiek planu.

K: Widzieliśmy wrocławską wystawę Artyści Zewnętrzni Out of Sth, której byłeś kuratorem. Niektórzy mówią, że może to być najważniejsze artystyczne wydarzenie tego roku. Gratulujemy. Jak podobała ci się praca kuratora?

Z: Szczerze mówiąc, cała ekipa pracująca przy tym projekcie miała dosłowne urwanie głowy. Zatroszczyć się i przypilnować 15 niezdyscyplinowanych artystów to nie lada sztuka. Mnóstwo pracy, którą wykonaliśmy przed otwarciem wystawy, sprawiło, że moje realizacje powstały później.


K: Czy jesteś zadowolony z ostatecznego efektu tej wystawy?

Z: Zawsze mogło być lepiej. Trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę, co nie oznacza, że nie jestem zadowolony z końcowego efektu.

K: Które z prac na tej wystawie podobały ci się najbardziej?

Z: Osobiście najbardziej przypadła mi do gustu, praca Aurelien`a Arbet`a, z bramkami pomalowanymi w kolorach flagi francuskiej, będącymi alegorią obecnej trudnej sytuacji społeczno-politycznej we Francji.

K: Oglądając Out of Sth dość mocno zauważalny był rozdźwięk miedzy tym co było prezentowane na "zewnątrz", a tym co "wewnątrz". Prace, które w mieście zrobili Blu, Remed, Peter Fuss no i ty – chociaż twoje prace pojawiły się z dużym opóźnieniem – to najmocniejsze i najciekawsze akcenty tej wystawy. Nie można oprzeć się wrażeniu, że większość prac, które były prezentowane w galerii bardzo mocno „odstawała". Czy myślisz, ze to dowód na niemożność przeniesienia street artu w mury galerii, czy może jednak to ze strony kuratorów zabrakło dobrego pomysłu na takie przeniesienie?

Z: Nie wiem czy czytałeś tekst towarzyszący wystawie, ale dokładnie o to nam chodziło – czyli, aby nie przenosić ulicy do galerii. Out of Sth, była przekrojową wystawą artystów związanych z twórczością miejską. Była raczej próbą zmiany świadomości przeciętnego odbiorcy sztuki, jak fakt tworzenia na ulicy może mocno wpłynąć i wygenerować kompletnie odmienne postawy artystyczne. Fakt, że podczas wystawy powstały murale jest tylko potwierdzeniem spójności i dojrzałości postaci, które je namalowały.



K: Sprzedałeś swoje projekty dużej firmie odzieżowej. Czy w twojej ocenie nie kłóci się to z ideą niezależności streetartowego artysty?

Z: Jak już wspomniałem nie czuję się streetowym artystą. Jestem ilustratorem, malarzem, który wykorzystuje przestrzeń publiczną jako jedną z platform promocji swojej twórczości. Projektowanie wzorów na ciuchy jest więc dla mnie naturalne. Nie czuję się wcale okradziony ze swobody, czy niezależności. Sprzedałem LPP pewnej jakości rysunki, na tym kończy się z nimi moja współpraca. Robię mnóstwo projektów D.I.Y. i wychodzę z założenia, że dla pewnych osób po prostu nie warto robić czegoś za darmo. To jest oczywiste, że Cropp, chciał aby moja ksywka się pojawiła na ciuchach, pomijając z grubsza estetykę wzorów. Czy jest to to co robię na co dzień, to już musisz sobie sam odpowiedzieć:)

K: Jak czujesz się z tym ze pracowałeś dla korporacji, która twoje projekty wysłała później do fabryk w Chinach?

Z: Z tego co wiem, to akurat ciuchy tej marki są produkowane w Indiach, co nie zmienia faktu, wykorzystywania taniej siły roboczej. Jak to się odnosi do sprzedaży wzorów dla Cropp`a? Oczywiście miałem tego świadomość. Trudno dziś działać w branży odzieżowej, bez azjatyckiego epizodu. LPP to nie Nike, a ten epizod, sprawił, że mogę pracować bardziej profesjonalnie, mówić o sprawach ważnych, często drażliwych, przewrotnie za korporacyjne pieniądze.



K: Co czujesz kiedy mijasz na ulicy ludzi, którzy noszą koszulki z twoim projektem?

Z: Szczerze mówiąc nikogo nie widziałem. W ubraniach z moimi wzorami widziałem wyłącznie znajomych, wiec trudno mi się w jakikolwiek sposób odnieść.

K: Dlaczego nie zaprojektowałeś nic do damskiej kolekcji?

Z: Nie doszliśmy do porozumienia w tej sprawie, poczułem za dużą presję ze strony osoby tym się zajmującej.

K: Sprzedajesz swoje prace. Czy spotkałeś się z zarzutem ,,komercjalizacji"? Co sadzisz o ,,romansie" artystów street artowych z rynkiem sztuki? Czy jest w tym coś złego?

Z: Przede wszystkim, nie czuję się artystą, szczególnie streetart`owym. Twórczość, którą uprawiam jest romansem ilustracji, malarstwa oraz design`u. Fakt tworzenia na ulicy, raczej wynika z nieustannej potrzeby tworzenia. Statystyki ile osób zobaczy moją pracę specjalnie mnie nie interesują, przecież żyjemy w erze internetu. Prace na zewnątrz traktuję jak malowanie obrazu, nie interesuje mnie zbyt szczególnie kontekst ulicy, ważne są dla mnie plamy, brudy, obsikane mury, które razem z moją interwencją tworzą pożądaną kompozycje. Moje malarstwo traktuje jako medium, którym komentuję, oceniam, opowiadam. Sprzedając obraz, mam możliwość namalowania następnej pracy, nigdy nie robię tego, bo to może się sprzedać.



K: Co trzeba zrobić żeby trafić do Pictures On Walls? Opowiedz nam swoja historie:)

Z: Propozycję współpracy złożył mi Tristan Manco, który jest art director`em POW. Interesował się moją twórczością i od pewnego czasu utrzymywaliśmy kontakt. Ja w tym czasie nie miałem zielonego pojęcia czym jest label, dla którego pracowałem.

K: Z tego co wiem zaczynałeś kilka lat temu od klasycznego graffiti. Jak dzisiaj patrzysz na tagi pojawiające się na ulicach? Czy uważasz je za street art? Jakie wg ciebie jest kryterium decydujące, że coś na murze jest sztuką, a coś innego nie.

Z: Graffiti zacząłem uprawiać 10 lat temu, i wydaje mi się, że zaliczyłem każdy stopień wtajemniczenia. Oczywiście zwracam uwagę na tagi. Część jest wyłącznie mocnym sposobem na miejską nudę, część jest dojrzała, osobista, interesująca graficznie, jest czymś co nazywam uliczną kaligrafią. Jakie kryteria? Chyba takie same jak w galerii, przede wszystkim musi to być świadome.

K: Wypracowałeś charakterystyczny styl, pełen symboli i treści. Czy wyobrażasz sobie swoją sztukę opartą tylko na formie, bez jakichkolwiek treści, którymi teraz nasycasz swoje prace?

Z: Trudne pytanie. Przede wszystkim chciałbym uniknąć takiego szufladkowania. W tej chwili symbolika, treść jest bardzo istotnym aspektem mojej twórczości, co nie znaczy, że za kilka dni, miesięcy, czy lat mi się odwidzi, i zacznę robić diametralnie inne rzeczy.




K: Na ile istotne są treści, które przekazujesz w swoich pracach? Czy czujesz, że masz jakąś misję do spełnienia? I jaki widzisz sens przekazywania treści poprzez sztukę?

Z: Nie mam żadnej misji do spełnienia. Moja twórczość jest obrazowym bezpiecznikiem, tak wyładowuję swoje emocje, komentuję rzeczywistość. Oprócz abstrakcjonizmu, przekazywanie treści, zmuszanie odbiorcy do myślenia, jest jednym z głównym założeń sztuki.

K: Często artyści , którzy pracują na ulicy chronią swoja prywatność. Twoje imię i nazwisko jest ogólnie znane. Po co wiec wciąż używasz pseudonimu?

Z: Oczywiście mógłbym zrezygnować z używania pseudonimu. Nazwiska zacząłem używać przy okazji wystaw, gdzie pseudonim wydawał się nie na miejscu. Nie godząc się na tę sytuację zacząłem używać połączenia nazwiska z pseudo.

K: Londyn na punkcie street artu oszalał. W Polsce coraz częściej interesują się nim media i dyskutuje się o nim na artystycznych salonach. Czy myślisz ze mamy szanse na to, żeby w Polsce zrobił się taki sam boom na sztukę ulicy jak na zachodzie?

Z: Zainteresowanie aktywizmem ulicznym jest zależne od faktycznej obecności tej formy ekspresji w przestrzeni miejskiej. W Polsce jest z tym dość miernie, mam nadzieję, że to się zmieni. Polskie media interesują się tym zagadnieniem, z powodu dużej popularności na zachodzie.
Urban art, jako zjawisko artystyczno-społeczne na zachodzie jest bezsprzecznym faktem. Paryż, Berlin, Nowy Jork, czy Londyn są na to dowodem. W Polsce jest kilka postaci, a dalej jest głęboka przepaść...

K: Mieszkałeś w Londynie. Wróciłeś do Polski. To przejaw patriotyzmu, czy zdecydowały o tym zupełnie inne względy?

Z: Londyn, jest świetnym miastem żeby pomieszkać tam rok, dwa lata, później jest męczący, uwielbiam atmosferę, ulice, możliwości jakie daje to miasto, zawsze z dużą przyjemnością tam wracam. Wróciłem do Polski, ponieważ nigdy dłużej nie zamierzałem tam zostać. Lubię zbierać doznania, mieszkać w różnych miejscach, poznawać nowych ludzi.



K: Czy pamiętasz moment, w którym zacząłeś myśleć, ze to co robisz jest „ważne", kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o sobie jako o artyście, a nie chłopaku malującym po murach?

Z: Chyba tak. To było w Zielone Górze, malowałem wielki nielegalny mural w centrum miasta, za ogrodzeniem budowy. To był początek konfliktu w Iraku, no i policja mnie złapała drugi raz w ciągu 2 miesięcy:)

K: Czy interesujesz się i obserwujesz to, co się dzieje w sztuce poza street artem? Bywasz w galeriach? Oglądasz wystawy? Śledzisz prasę branżowa?

Z: Oczywiście, interesuję się sztuką jako ogółem.

K: Jak myślisz co cię odróżnia od innych artystów? Czy tylko sam fakt, że działasz na ulicy czy coś jeszcze?

Z: Jedynie postronny obserwator może odpowiedzieć na to pytanie.

K: Czy spotkałeś się z zazdrością w środowisku kolegów streetarterow? Czy raczej klepią cię po ramieniu i gratulują?

Z: Za dużo streetarterów nie znam, na pewno nikt mnie nie klepie po ramieniu, raczej pijemy piwo.



K: Twoja partnerka życiowa Coxie też jest artystką. Razem ostatnio mięeliście wystawę w Krakowie ,,Together". Jak się wam razem pracowało?

Z: Z Anią zawsze mi się dobrze pracuje, wzajemnie sobie doradzamy, znamy swoje upodobania, w wielu sprawach dogadujemy się bez słów.

K: Czy mógłbyś wymienić kilku artystów, których prace lubisz i cenisz najbardziej?

Z: Sasnal, Leger, Haring, Mike Swaney, Dash Snow, Samuel Francois…

K: A tych których lubisz prywatnie?

Z: Jest kilku, nie będę wymieniać, jeszcze o kimś zapomnę i będzie draka:)

K: Jesteś pacyfistą? Byłeś w wojsku? Czy masz uregulowany stosunek do służby wojskowej?

Z: Jestem szczęśliwym posiadaczem jedynej słusznej kategorii. Po studiach załapałem się na amnestię, całe szczęście nie byłem w wojsku. Czy jestem pacyfistą, zdecydowanie nie, anarchistą też nie jestem. Uważam, że niektórym postaciom życia publicznego należy się mocny kop w cztery litery.


K: Na grafice dla Zero Zer jest Che Gewara. Czy dla ciebie to bohater? Rewolucjonista? Komunista?

Z: Dla mnie Che Gewara zawsze był komunistą. Zarówno komunizmu jak i faszyzmu nienawidzę, ze względu na ekstremalną, zbrodniczą patologię jaką się te systemy charakteryzują. Rewolucja jest potrzebna, ale potrzebna jest alternatywa, której Che nie posiadał.

K: Jesteś wegetarianinem. Dlaczego?

Z: Bardzo nie lubię jak ktoś robi krzywdę drugiej osobie, czy zwierzęciu.

K: Pijesz Coca-Colę? Jadasz w Mc Donalds?

Z: Nie kupuję i nie stołuję się tam.

K: Kupujesz produkty made in China?

Z: Owszem zdarza mi się kupować, głównie z braku funduszy, lub alternatywy. Podobnie jak pracuję na korporacyjnym komputerze i korporacyjnych programach, używam korporacyjnych materiałów.

K: Czy uczestniczyłeś kiedyś czynnie w jakichś demonstracjach? Protestach? Marszach równości? Przykuwałeś się do drzewa w Dolinie Rospudy?

Z: Raczej unikam, inaczej potrafię demonstrować swoje poglądy, możliwe, że z większym skutkiem.

K: Interesujesz się polityką? Chodzisz na wybory?

Z: Owszem, zazwyczaj zaczynam dzień od przeczesania większości portali informacyjnych. Na wybory poszedłem tylko raz. Wybitnie nie mogłem znieść pewnych panów przy korycie.



K: Polska wódka czy irlandzki guinness? A może konopia indyjska?

Z: Aby życie miało smaczek raz bułeczka, raz ziemniaczek hehe

K: Co poza sztuką jest dla ciebie ważne?

Z: Chyba to co dla każdego normalnego człowieka. Nie czynić zła i nie dać z siebie robić idioty.

K: Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Z: Musze pójść do lekarza po ostatnim intensywnym nawiązywaniu kontaktów w Pradze i w Lipsku, mam bóle pod łopatką i w klatce piersiowej hehe

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

na luziku, bez spinania.. "zwykły chłopak z sąsiedztwa" :)

m-city pisze...

... i piwo czasem wypije z kolegami ;)

FOTObyTULA pisze...

o wszystkim i o niczym dosłownie wywnioskować należny ze wywiad przeprowadzony nie wzrokowo bo wiem ze Zbk ma więcej do powiedzenia tylko trza go dobrze dźgnąć palcem