piątek, 25 kwietnia 2008

Eine

Eine jest znany z pisania liter na roletach londyńskich sklepów. Dlatego też ludzie zaczęli nazywać go Letter Man'em. Często są to same litery, a czasami całe słowa.








Jak mówi, Londyńczycy, których spotyka podczas pracy, niejednokrotnie dopowiadają sobie różne teorie na temat jego prac. Próbują z liter złożyć słowa, a ze słów zdania. Niektórzy z nich są przekonani, że spotykali te prace na długo wcześniej, niż Eine zaczął je malować, że były w Londynie od zawsze. W internecie nie brakuje ludzi kolekcjonujących zdjęcia wszystkich liter alfabetu i takich, którzy umieszczają je na google maps. A Eine po prostu maluje wielkie kolorowe litery i mówi, że to z milości do nich.






Pseudonim Eine wybrał, bo podobało mu się to jak litery w tym słowie razem wyglądają. Mówi, że dzisiaj wybrałby jakieś inne słowo na swój pseudonim, bo po wpisaniu go w google, najpierw pokazuje się jakieś 150 niemieckich stron, a dopiero później coś o nim. Więc nie można tego nazwać dobrym marketingowym posunięciem. Jego kolorowe charakterystyczne prace stały się częścią krajobrazu londyńskich ulic.



Zaczynał jako graficiarz w latach osiemdziesiątych. Był to jego sposób na życie – środowisko graficiarzy, wspólne tagowanie, malowanie pociągów nocą. Wiele razy był aresztowany. Przez 12 lat prowadził podwójne życie. W dzień pracował pod krawatem w londyńskim Lloyds w City, a nocami malował graffiti . Dzisiaj zajmuje się street artem. Mówi, że to między innymi dlatego, że jest już za stary na to, żeby uciekać przed młodszymi od siebie policjantami. Po rzuceniu pracy w City zatrudnił się jako sitodrukarz w Pictures on Walls. Dziś w Pictures on Walls można kupić jego prace. Są dostępne także w wielu londyńskich galeriach.



Płótno Eine, o rozmiarach 81x81 cm, w edycji 10, które kosztuje 1500 funtów + Vat


W Swindle Magazine pojawił się właśnie nowy wywiad z Eine. Opowiada w nim o swojej artystycznej drodze od graffiti po street art. O londyńczykach. O tym jak nie umiał tańczyć breakdance, o tym jak był aresztowany, o pracy w City, o tym, jak siedział w nocy w krzakach czekając, aż brygady sprzątające opuszczą pociągi. O nalotach policji w domu. I o tym, że jego kumple graficiarze mówią, że jego praca MONSTERS wygląda gejowsko.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

o! to lubię (same obrazki można by sobie odpuścić, no ale..
;)