wtorek, 1 kwietnia 2008

Zbiok w prasie

W najnowszym numerze Arteonu wywiad ze Zbiokiem, który jest jedną z najważniejszych postaci naszego rodzimego streetartu.




Cieszy nas bardzo, że twórczość Zbioka, która została już zauważona i doceniona na świecie (współpaca z Pictures on Walls, wystawy w Hamburgu i Londynie), powoli przebija się do szerszej świadomości polskich odbiorców. Warte odnotowania jest też to, że powoli zmienia się nastawienie do sztuki ulicy w naszych rodzimych mediach mainstreamowych. Do tej pory bywało z tym różnie. We wspomnianym wywiadzie artysta sam tak ten stan relacjonuje: Światek artystyczny nie dorósł do uznania twórców ulicznych za artystów. Nadal są traktowani jako niedojrzali lub jako wybryk natury.

Świetnie się prezentuje okładka Arteonu z fragmentem grafiki Zbioka. Reprodukowana grafika jest dostępna w internetowej galerii zerozer.com (której już wkrótce poświęcimy osobną notkę).




Ale nie tylko Arteon dostrzegł twórczość Zbioka. Również marcowy Visual Communication poświęcił mu rozkładówkę, gdzie reprodukuje jego prace z ulicy i świetne płótna.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pytanie, jakie sam sobie zadaje ZBK kończąc wywiad - Czy rodzaj twórczości, który uprawiam, jest traktowany poważnie? - w kontekście choćby tego bloga (pierwszych 10 wpisów dość wyraźnie zdołało nakreślić "sklepowy" profil), nie napawa niestety specjalnie optymizmem :/

kaszel pisze...

No właśnie, to, że galerie i kolekcjonerzy interesują się Zbiokiem świadczy o tym, że jest traktowany poważnie, jako artysta w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie jako chłopak, który robi bazgroły na murach.

W naszym blogu, nie możemy przemilczeć aspektu galeryjnego/ sklepowego/kolekcjonerskiego bo jest on faktem i pomijanie tego aspektu, to byłoby udawanie, że jakiś fragment rzeczywistości nie istnieje.

Mamy nadzieję, że mimo to znajdziesz na tym blogu coś dla siebie - nieskalanego "sklepem" :-)

A przy okazji: może zgodzisz się na jakąś rozmowę o twojej twórczości?

Anonimowy pisze...

nie możemy przemilczeć aspektu [rynkowego] bo jest on faktem i pomijanie tego aspektu, to byłoby udawanie, że jakiś fragment rzeczywistości nie istnieje - i vice versa, skupianie się jedynie na nim może rodzić obawy, że in. aspektu nie mają tu większego znaczenia.

uprzedzając - nie widzę niczego złego w tym, że komercyjne galerie i kolekcjonerzy interesują się, chodzi mi raczej o to, że owe zainteresowanie nie musi się wcale przekładać/wynikać z dostrzeżenia in. wartości niż typowo rynkowe (potencjał realizowania popytu), a tym samym - sprowadzanie ew. "skutku ubocznego" do celu samego w sobie - dalekie jest chyba od poważnego traktowania [?].
tak sobie gdybam ;)

ps. może, choć - no właśnie, jest praca i zabawa..